poniedziałek, 22 grudnia 2014

Pomyłki

Zdarza się, że człowiek w swej ignorancji potrafi schować pewne pragnienia tak głęboko, że nie widzi ich przez bardzo długi czas. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć. Dostrzegłam to dziś, zupełnie przypadkowo. Zawsze gdzieś grzebałam, szukałam, odrzucałam różne opcje. A może ta najprostsza była tu cały czas? 
Warto się nad tym zastanowić, bo te rozwiązania, które mamy pod nosem, nie zawsze będą na nas czekać. One też mają swoje "życie". Warto wykorzystywać okazje, jakie nam się nadarzają, bo nie zawsze można wrócić do tego, co było. Czasem latami czekają na wykorzystanie. Kiedy już wreszcie okaże się, że są nam potrzebne, odchodzą po cichu i nie dają nam o tym znać. 
Po fakcie oglądamy się za siebie i wreszcie widzimy wyraźnie, czego nam było potrzeba do szczęścia. A wcale nie było to, to za czym tak goniliśmy. 
Dziś też doszłam do pewnego bardzo osobistego wniosku. Straciłam kilka lat na nadziei, że wydarzy się coś, co nie miało racji bytu. Pewnie, że nauczyłam się sporo przez te lata, ale ta nauka wcale nie była mi potrzebna. W tym czasie mogłam mieć już coś lepszego i piękniejszego.
Człowiek jest (niestety) istotą omylną, ważne jest by do odpowiednich wniosków dojść w odpowiednim czasie. 
Tego właśnie chciałabym życzyć sobie i Wam na nadchodzące Święta oraz Nowy Rok.

niedziela, 2 listopada 2014

No i mamy listopad...


jak to się pięknie mówi: "zleciało". Wszechobecna mgła, na wpół zgniłe liście i takie tam inne jesienne krajobrazy. Przed chwilą były Zaduszki, za chwilę w sklepach Mikołaje, ale ja nie o tym. Akurat o tym, to już chyba każdy pisał. A i tak trzeciego listopada zatrzymujemy się przed nowopowstałymi wystawami sklepowymi. I choć mówimy, że jak tak można, to kochamy nucić w myślach "last christmas i gave you..." i czekać jak maluszek na święta, choćby i przez półtora miesiąca.
Miało być o czymś innym. Jako, że listopad, jako, że jesiennie, to może delikatnie mówiąc obniżenie nastroju. Nic dziwnego w sumie, bo rozglądając się po tym okresie kalendarzowo - okołopogodowym nie jest trudno załapać jakiś smutek. Buro, szaro, ciemno, nic się nie chce. 
Ale (zdania nie zaczyna się od ale, ale...) może jednak jest coś, nawet w tej pogodzie, co może nam się spodobać. Może nie warto ulegać trendom i iść w zaparte, że skoro listopad, to muszę być smutna. Mamy zamiłowanie do dramatu a i nawet do melodramatu, tacy już jesteśmy. Smutek, dramat daje nam pewność, że ktoś podaruje nam swoją uwagę, że ktoś się koło nas zatrzyma i wytrze nam łzy. A jesień jest niesamowitą przykrywką. 
Warto jednak pamiętać, że czasem nasze cierpienie jest zaledwie małą sadzawką, że tuż za rogiem ktoś cierpi naprawdę mocno i jego ból nie wiąże się z fanaberią. I w porównaniu do sadzawki - jego smutek jest oceanem.
Zwracam na to uwagę, bo często ostatnio wpadam na oceany bólu, smutku i czego tylko. Nie zawsze są związane z jesienią, czasem są związane z upodobaniem do patosu (sama lubię) czy chęcią bycia innym a może własnie podobnym do innych (ciężko rozstrzygnąć). 
W sumie to nie mam morału na dziś, bo ciężko go znaleźć w tym temacie, ale tak myślę, że i tak jest dosyć widoczny.

poniedziałek, 13 października 2014

Dopasowanie


zastanawiałam się już jakiś czas o czym by napisać, bo choć już dawno miałam chęć, to nigdy nie mogę się do tego zabrać. Zawsze brakuje czasu, zawsze trzeba gdzieś biec, coś załatwić, coś zrobić. Wreszcie dziś znalazłam chwilę, choć bardziej była to przemożna potrzeba napisania czegoś. Stąd też moje uzewnętrznienie. 
Uwielbiam obserwowanie. Codziennie stykam się z setkami ludzi, jakże różnymi, ale jakże podobnymi do siebie. Z wieloma z nimi zamieniam kilka słów. Czasem jest miło, czasem niezupełnie, czasem niewidzialnie. Ale do rzeczy, spotykam się z nimi z racji wykonywanej przeze mnie obecnie pracy. W żaden sposób nie pokrywa się ona z moim wykształceniem i o tym właśnie chciałabym opowiedzieć.
W życiu nie myślałam o pracy na lotnisku, jak wielu z nas nie myślało, że będą pracować na takich stanowiskach na jakich pracują. Lubię swoją pracę. I choć mam nadzieję, że jest to rozwiązanie tymczasowe, to cieszy mnie to, że mogę robić, coś, co mi się podoba. 
I tylko zastanawiam się czy to ja dopasowałam się do tej pracy czy praca dopasowała się do mnie. W wielu sytuacjach w naszej codzienności coś nie idzie planowo, ale to nie powód by załamywać ręce. Raczej jest to powód by odnaleźć w sobie elastyczność. Nie zawsze droga, którą żeśmy sobie obrali jest prosta. Czasem trzeba z niej zboczyć, żeby zobaczyć, że warto wziąć pod uwagę inne opcje. Wszystko płynie, my się zmieniamy, zmienia się otoczenie, więc czemu nie zmienić marzeń. I nie mówię tu już tylko o sferze zawodowej, ale też o miłości czy pragnieniach. Warto dopasowywać do siebie poszczególne elementy, zmieniające się na przestrzeni lat naszego życia, niż na siłę wpasowywać już dawno nie pasujące puzzle do układanki wybranej x lat temu. 
To nie jest proste - wiadomo, ale skoro może nam pomóc w byciu szczęśliwym, zadowolonym i spełnionym...

sobota, 26 lipca 2014

Czasoprzestrzeń


Zbyt często żyjemy przeszłością. Rozpamiętujemy. A przez to nie potrafimy pójść naprzód. W przeszłości zwykle zostaje coś, czego nam brakuje. Za czym tęsknimy, przez co boimy się ruszyć z miejsca. Wydaje nam się, że są to ludzie, których powrotu pragniemy, miłe wydarzenia, które czyniły nas szczęśliwymi czy miejsca, które dawały poczucie bezpieczeństwa.
Mnie jednak wydaje się, że w tej czasoprzestrzeni za naszymi plecami zostaje dawne "ja". To za nim tęsknimy najbardziej. Ono każdego dnia się przekształca, tylko nie zawsze jesteśmy w stanie to dostrzec. Nie ma dwóch takich samych godzin, dwóch takich samych chwil, nie ma też dnia, który w taki czy inny sposób nie wpływa na nasze życie.
Warto o tym pamiętać, bo łatwiej jest żyć ze świadomością, że liczy się to, co dzieje się teraz. Przeszłość jest ważna, bo kreuje teraźniejszość, ale przeszłość już była. Dziś to dziś, a ja to ja. Najbardziej aktualne, to "ja" dnia dzisiejszego. Nie warto ukrywać swojej tożsamości przed nikim, a już na pewno nie przed samym sobą. Tym bardziej za zasłoną przeszłości.

czwartek, 24 lipca 2014

Pochłaniacze


Obecnie na świecie widuje się mnóstwo pochłaniaczy, pochłaniaczy czasu - rzecz jasna. I tak nie wiadomo kiedy, nie wiadomo czemu, zleciało parę miesięcy. Nie zdążyłam się zorientować, że minęły. Ktoś mi wczoraj o nich przypomniał.
Ale do rzeczy, bo znów oddałam się w ręce pochłaniaczy, choć w sumie te, można by nazwać wypełniaczami. Pochłaniacze i wypełniacze kradną nam sekundy, minuty, godziny, które potem składają się w miesiące i lata - a my ciągle tkwimy w tym samym miejscu. Dopiero kiedy jakaś osoba zwróci nam uwagę, odrywamy wzrok od linii horyzontu (zależnie od człowieka linia ta jest bliżej lub dalej, jest ciekawsza lub zupełnie nieciekawa) i myślimy. Myślimy, myślimy, myślimy. Tylko czy z tego myślenia coś wyjdzie?

wtorek, 8 kwietnia 2014

dziś

Długo tu nie zaglądałam, ale zgodnie z ustaleniami, jak nie mam nic do powiedzenia, to się nie odzywam. Już jakiś czas temu miałam napisać o moich przemyśleniach na temat przejmowania kontroli nad własnym życiem, a skoro mam nowe wnioski, to chętnie się nimi podzielę.
Wydawało mi się do niedawna, że planowanie, ustalanie sobie granic, zasad jest ważną częścią codzienności. Myślałam też, że warto codziennie stawiać sobie nowe cele, że warto robić "coś" i to właśnie codziennie "coś" nowego. Od czasu do czasu spełniać jakieś swoje marzenie. Wydawało mi się, że to właśnie czyni ludzi szczęśliwymi, ale potem zaczęłam zastanawiać się, że to, co czyni mnie szczęśliwą, nie zawsze może mieć odniesienie do innych.
I tak dotarłam do sedna. Przecież nie trzeba latać balonem, nie trzeba pisać co tydzień nowej powieści, nie trzeba chodzić na tysiąc kursów, żeby się samorealizować. Jeżeli ktoś jest szczęśliwy oglądając piąty już dziś odcinek serialu, jest mu z tym dobrze, to po co wyjeżdżać z samorealizacją. Jak mam ochotę to będę planować, zmieniać, realizować, dążyć. Jak Ty masz ochotę na serial, na puszczenie wszystkiego wolno - proszę. Jak on ma ochotę na piąte już w tym tygodniu piwo w plenerze, to też dobrze. 
Jedynym wyznacznikiem tego, czy jest to dla nas dobre, jest nasze samopoczucie. Jeśli jest mi z tym dobrze, to znaczy, że jest dobrze! Gorzej, jak zaczynam mieć wyrzuty sumienia przy szóstym odcinku, to znaczy, że pora wstać z kanapy i ruszyć dalej.

wtorek, 4 marca 2014

za wcześnie...

ziemia pękła 
ból rozerwał świat
zacisnęła oczy
nie otworzy już!
zimne serce
krzyk rozpaczy
boli nawet
słońca wschód
żyły rozdarte
potrzaskane sny
przemijamy
nie pomoże nic
pusta cisza
dławi żal
nie ma go
i nie będzie już
tylko głosu cień
dalej żyj




niedziela, 2 marca 2014

Rzeczy się zmieniają...

a nam nie pozostaje nic, jak tylko się z tym pogodzić. Wszystko płynie, świat idzie naprzód, za chwilę wiosna. Trzeba po raz kolejny zmienić kozaki na cichobiegi i zasymilować, "to, co dał nam los". Adaptacja do nowych warunków, to jedno z najtrudniejszych zadań z jakimi musimy się mierzyć. Może dlatego, że tak często, bo zdarza się, że i kilka razy w tygodniu. Może dlatego, że nikt z nas nie lubi być zmuszonym do zaakceptowania zmian. Niektórzy mówią, że wręcz przeciwnie - lubią zmiany, że dobrze jest kiedy coś się dzieje. Nie sądzę. Największym strachem człowieka jest strach przed nieznanym. A nieznane jest wszystko do czego musimy się adaptować. 
Może to być podniecające, przyznaję. Zmiany mogą przynieść lepsze czasy. Dlatego warto podejmować ryzyko. Nie zawsze zależy to od nas. Zmiany czasami przychodzą bez ostrzeżenia. Wtedy wygranym jest człowiek z dobrymi możliwościami adaptacyjnymi. Taki, który na koniec dnia może powiedzieć: "zrobiłem wszystko, żeby się udało".

wtorek, 25 lutego 2014

Nie tak miało być

Od jakiegoś czasu prześladuje mnie ta sekwencja wyrazów. Na początku wydawało mi się, że jest ona bez głębszego znaczenia. Jednak po przemyśleniu paru kwestii i narastającej liczbie sytuacji, do których można ją odnieść, rzeczywiście okazało się, że powinnam jej nadać miano motta mojego życia. A jak by tak się rozejrzeć dookoła, to nie tylko mojego. 
Nie będę wdawać się w szczegół, co dokładnie jest nie tak, bo nie to jest moim celem. Nie zamierzam uzewnętrzniać tutaj swoich rozterek czy dokonywać zwierzeń. Chcę jedynie powiedzieć, że to, jak często i z jaką siłą, moje, tak zwane wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością, jest nieprawdopodobne!
Tak właściwie to wszystko jest nieprawdopodobne.
O albo inaczej, nieprawdopodobne jest to, z jakim przekonaniem, niektórzy budują swoją przyszłość na mrzonkach, jak innym życie wali się w ciągu sekundy, jak kolejni nie wiedzą, co począć ze swoim życiem, mimo braku przeszkód a jeszcze inni nie mogą spełnić swoich marzeń, bo coś nieustannie staje im na drodze. I to wszystko tylko w moim najbliższym otoczeniu. 
Co jest w tym takiego nieprawdopodobnego - przecież to całkiem normalne. 
Ano to, że nie tak miało być.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Myślodsiewnia

Bardzo długo zastanawiałam się, czy warto założyć bloga. Dziś ma go każdy: gotująca młoda mama, staruszek, który czeka na nową miłość, szesnastolatka, która sama siebie uważa za ikonę mody… Ba! Nawet Kasia T. – córka, której nos podobny jest do taty… No i tak myślałam, myślałam, a że człowiek z natury jest zazdrośnikiem, pozazdrościłam i oto jestem! W blogowym światku zupełnie nowa, obracająca się z zaciekawieniem na wszystkie strony, po omacku szukająca ciekawych rozwiązań.
Jeszcze nie wiem, w którą stronę się udam, bo wstyd się przyznać, ale gotować nie umiem, na lajfstajlu się nie znam, nos mam zupełnie niepodobny do nikogo, a z mody, to tylko Svena Hannawalda kojarzę… Cóż, będę próbować po swojemu, bo wiadomo, że mojsze jest prawdziwsze niż twojsze. 
Pisać będę, bo taki <wkrótce> mój mgr będzie, a co z tego wyniknie, to się jeszcze zobaczy! 
Na razie wszem i wobec oświadczam, że MYŚLODSIEWNIA została otwarta!