Motywacja i systematyczność
Od pewnego czasu poszukuję motywacji, bo gdzieś mi się chwilowo zapodziała. Nie ma jej i nie ma. Do dziś jej nie znalazłam, ale znalazłam kolejne ciekawe zagadnienie, nad którym warto chwilowo się zatrzymać. Zaobserwowałam, że w parze z motywacją (którą niektórzy ludzie odnaleźli) pojawia się systematyczność. Jeśli chodzi o zwykłego zjadacza chleba: ktokolwiek widział, ktokolwiek wie!
To, że idą razem w parze, nie oznacza, że je razem widujemy.
Mówię tu rzecz jasna o prawdziwej motywacji i prawdziwej systematyczności, nie o tych zrywach o 2 am, w stylu: "teraz moje życie będzie inne". Tylko w jednym na milion przypadków się to uda. Belive me, 2 am wcale nie jest najlepszą porą na dokonywanie zmian. Mózg nie chce spać, wszystkie dziwne i nieudane sprawy wracają, pojawia się na chwilę motywacja, ale nie ma systematyczności... I tak to się mniej więcej kręci. Brzmi znajomo?
Ano właśnie, żeby coś ze sobą zrobić, żeby pchnąć życie o krok do przodu potrzebna jest wspaniała PARA z tematu wpisu: systematyczność i motywacja. Aby dokonał się proces przemiany potrzeba kilku tysięcy powtórzeń, aby na dobre coś zagościło w naszym codziennym harmonogramie musimy "again and again" coś systematycznie powtarzać. A wiadomo, że nigdy nam się nie chce, bo jesteśmy zmęczeni po pracy, bo mamy dziś gorszy humor, bo byliśmy na piwie, bla bla bla... A potem nadchodzi noc i nagle widzimy, że nie idziemy do przodu, że żałujemy, że nie biegaliśmy, nie pisaliśmy, nie czytaliśmy dziś, że nic się samo nie zrobi.
Postanawiamy poprawę, przychodzi poranek, wstajemy z czystym sumieniem, pełni chęci i zapału. Gdzieś koło śniadania zaczyna nam to przechodzić, a już koło kolacji nawet nie próbujemy się wysilać, bo i tak nam się nie uda. A co jak raz by się zawziąć i nie odpuścić?